sobota, 9 grudnia 2017

Łowcy meteorów - Juliusz Verne objaśnia kontrakty terminowe

Sięgnąłem po lekturę z młodości: "Łowcy meteorów" Juliusza Verne, klasyka literatury science-fiction. Książkę wydano po raz pierwszy w 1908r., czyli minęło ponad 100 lat! Mimo to, oraz mimo łamania praw fizyki, książka zachowuje aktualność charakteryzując ludzkie małostki i wady.

Czytając po raz pierwszy nie zwróciłem w niej uwagę na niektóre smaczki, a szczególnie wątek finansowy. Kto chce przeczytać sam i przekonać się, że taki jest, niech nie czyta dalej tego wpisu! Kto czytał lub nie jest zainteresowany lekturą, niech wie, że za chwilę poniżej nastąpi SPOILER, zdradzę fabułę powieści wraz z cytatami. Książka dostępna jest bez opłat w wersji elektronicznej.

Akcja książki kręci się wokół odkrycia meteoru, który okazuje się być zbudowany ze złota. Zarówno fakt odkrycia równocześnie przez dwóch amatorów, jak i szlachetny kruszec, są powodami roszczenia sobie praw do meteoru różnych ludzi i organizacji. Sam meteor jest olbrzymi: ponad 100m średnicy, kolosalna ilość złota. I jak to z ludźmi: zaczyna się gorączka złota, sławy i pęd do nowości. Problem w tym, że meteor krąży po orbicie nad Ziemią i nie ma ochoty spaść. Do czasu jednak: oto pewien samotny wynalazca (Xirdal) postanawia go sprowadzić na Ziemię tajemniczym aparatem (tu widać fascynację Verne'a elektrycznością i żarówkami), a do tego wspiera go wuj-bankier. A jak bankier, to wiadomo, że będzie interes:ów wuj obstawia skuteczność całej akcji i plajtę kopalni złota. Chce zarobić i wyjaśnia to tak:

— Gdyś mnie zaznajomił z twymi fantastycznymi projektami — podjął pan Lecoeur — przekonałeś mnie w końcu, przyznaję.
— Ba! — mruknął Xirdal.
— Dlatego stawiałem na upadek meteoru i grałem na giełdzie na zniżkę.
— Na zniżkę?
— Tak. Zacząłem sprzedawać.
— Co sprzedawać?
— Kopalnie złota. Rozumiesz, że jeśli meteor spadnie, spadnie też poziom kopalni i...
— Jak to? Coraz mniej rozumiem — przerwał Xirdal. — Nie widzę, jaki wpływ może mieć moja maszyna na poziom kopalni.
— Nie kopalni — przyznał pan Lecoeur — lecz akcji kopalni.
— Niech będzie — ustąpił Xirdal nie nalegając dłużej. — Sprzedawał więc wuj akcje kopalni złota. To nie jest takie ważne. To tylko dowodzi, że wuj ma te akcje.
— Przeciwnie. Nie mam ani jednej.
Xirdal osłupiał.
— Sprzedawać, czego się nie ma, to prawdziwa sztuka. Ja bym tego nie potrafił.
— To się nazywa interes terminowy, mój drogi Zefirynie — wytłumaczył bankier. — Gdy trzeba będzie dostarczyć akcji nabywcom, kupię je. To wszystko.
— Jaki więc zysk? Sprzedać, by kupić, to nie wydaje się na pierwszy rzut oka pomysłowe.
— Tu się właśnie mylisz, gdyż w tym momencie akcje kopalni będą tańsze.
— A dlaczego miałyby potanieć?
— Gdyż meteor rzuci w obieg więcej złota, niż go w tej chwili zawiera Ziemia. Wartość złota zmniejszy się zatem co najmniej o połowę i dlatego akcje kopalni spadną do zera lub prawie do zera. Zrozumiałeś teraz?
— W zupełności — odrzekł bez przekonania Xirdal.

Jak widać, bohaterowie tego fragmentu zachowują się jak insiderzy: chcą wykorzystać informację, której inni obserwatorzy nie posiadają. Ich plan dochodzi do skutku, meteor ląduje na wykupionym przez nich gruncie, ale ludzie.. jak to ludzie, nie chcą odpuścić i gorączka trwa w najlepsze. Jedyne co powstrzymuje wszystkich, to wysoka temperatura meteoru. Xirdal zdaje sobie sprawę, ile problemów sprawia ta bryła złota, uzmysławia sobie, że istnieje spore ryzyko, że nie będzie jej właścicielem i w rozczarowaniu postanawia wyrzucić kamień w głębiny za pomocą kolejnego wynalazku. A wuj-bankier główkuje znowu jak na tym zarobić spekulując:

Były dwa rozwiązania. Albo zdradzić oddziałom międzynarodowym plan chrzestniaka i uniemożliwić mu w ten sposób działanie, albo pozwolić, by sprawy potoczyły się swoją koleją. Pan Lecoeur zdecydował się na to drugie rozwiązanie. W pierwszym wypadku mógł słusznie liczyć na wdzięczność zainteresowanych rządów. Bez wątpienia przyznano by mu część skarbu ocalonego dzięki jego interwencji. Ale jaką część? Zapewne śmieszny ułamek. Przy tym złoto utraci wartość wobec takiego dopływu tego metalu.
Jeśli, przeciwnie, zachowa milczenie, zapobiegnie wszystkim klęskom, których zarodek nosi w sobie złowroga bryła złota, a których niszczycielska fala rozlałaby się po powierzchni kuli ziemskiej. Poza tym w ten sposób nie tylko uniknie nieprzyjemności osobistych, ale zapewni sobie wielkie zyski. Jako jedyny w ciągu pięciu dni posiadacz tajemnicy z łatwością wyciągnie z niej korzyści. Wystarczy za pośrednictwem „Atlantyku” wysłać na ulicę Drouot nowy telegram takiej treści: „Zbliża się sensacyjne wydarzenie. Kupujcie nieograniczoną ilość kopalni”.
Rozkaz ten mógł być wykonany bez trudu. Ponieważ upadek bolidu był już na pewno znany, akcje kopalni złota musiały spaść niemal do zera. Bez wątpienia oferowano je po cenach najniższych, nie znajdując przy tym nabywców. Przeciwnie, cena ich dojdzie do maksimum, gdy przyjdzie wiadomość o zakończeniu całej przygody! Z jakąż szybkością akcje skoczą znów do wysokości pierwotnego kursu z wielkim zyskiem ich szczęśliwego nabywcy!

Zarówno język powieści, jak i akcja sprawiają, że to lekka, wakacyjna lektura. Być może wyjaśnienie działania kontraktu terminowego nie są zbyt jasne dla osób nie interesujacych się giełdą, ale gracze giełdowi na pewno uśmiechali się podczas tej lektury: dla nich zagranie było oczywiste. Rzecz w tym, by widzieć okazję, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz